Psychostacja blog

O pomocy w trudnościach życiowych. Po ludzku. Pisze psycholog Adrianna Kruk.

Kryzys w związku. Czy jedna osoba jest w stanie naprawić relację? Czy i kiedy udać się na wspólną terapię?

https://unsplash.com/photos/xzPMUMDDsfk

Jeśli właśnie doświadczasz kryzysu w związku i zastanawiasz się, czy jesteś w stanie coś z tym zrobić, nawet jeśli duga strona nie widzi problemu lub zastanawiasz się, czy to pora aby porozmawiać o wspólnej terapii, jest to artykuł dla Ciebie!

Problemy w związku to norma. Ale bez pracy źle może się to źle skończyć.

Większość problemów, z jakimi przychodzą do mnie klienci w jakimś stopniu dotyczy ich małżeństw/związków. Jest to obszar życia, który jest dla nas tak ważny, że jego pogorszenie najczęściej ma na nas globalny, życiowy wpływ.

Każda długotrwała relacja ma swoje lepsze i gorsze momenty. Większość wieloletnich relacji przechodzi przez różne kryzysy i gorsze chwile. To czy związek przetrwa zależy od wielu czynników. Nie wszystkie kończą się rozstaniem, jednak pojawiają się doniesienia pochodzące z badań, że nawet i 80% par przeżywających trudności, bez pomocy z zewnątrz rozstanie się w ciągu 4-5 lat*.

Do tanga trzeba dwojga… ale zacząć może jedno.

Małżeństwo/związek dzieje się pomiędzy dwójką osób. Ja + Ja tworzą wspólną część My (warto nie mylić z romantycznym zlaniem w „wspólne Ja”). Owo My możemy opisać jako system, który działa i reaguje na to, co każde Ja do niego wkłada, z uwzględnieniem wpływów otocznia. Różne zachowania i reakcje nie dzieją się w oderwaniu od swoich przyczyn, a każde zachowanie będzie poprzedzało jakieś poprzednie. Jeśli więc zmiany zajdą przynajmniej w jednym z Ja, w jakimś zakresie zmianie ulegnie wspólna część My.

Oznacza to, że jeden z partnerów może mieć wpływ na związek, nawet gdy druga strona jeszcze się w zmianę nie zaangażowała. Przykładowo, część stałych/powtarzających się kłótni przebiega według dających się rozpoznać wzorców, chociaż w szczegółach unikalnych dla każdej pary. Jeśli chociaż jeden małżonek/partner zgłębi swoją „konfliktogenną część” i wprowadzi tam zmiany zachowań, druga osoba zareaguje na nie i cała sprzeczka będzie musiała potoczyć się inaczej niż zwykle.

Aby doszło do zmiany w parze, wystarczy, gdy jedna osoba przestanie robić to, co do tej pory i zacznie robić coś innego, co pociągnie za sobą zmianę w drugiej osobie.

Zerwanie z etykietą…

Oferuję moim klientom konsultacje psychologiczne online. Część klientów, którzy zgłaszają potrzebę pracy nad relacją robi to przy wsparciu drugiej osoby, część w tajemnicy. Niemal wszyscy przychodzą do mnie z poczuciem, że muszą coś zmienić, aby nie zniszczyć relacji i to budzi mój podziw. Jednak często rozpoczynają swoją opowieść od stwierdzenia, że to oni są najbardziej „winni” problemów w relacji i to ich „wady” niszczą wspólne szczęście.

Ta wiedza często bierze im się z własnej zaniżonej samooceny oraz od drugiej połówki/rodziny itd., która ich w tym utwierdza. Tacy klienci potrzebują spojrzeć na swój związek z innej perspektywy, aby zobaczyć, ile ich niekorzystnych zachowań inicjuje lub podtrzymuje druga strona i jaki w tym udział mają ich niezaspokojone ale normalne potrzeby. Zerwanie z etykietą „gorszego/gorszej” i po drugiej stronie „lepszego/lepszej” niesie dużo ulgi, sprawiedliwości i godności oraz widzę, jak bardzo te etykiety obciążały relację.

Jak podejść do samodzielnej pracy w parze?

Warto się zastanowić nad tym, jakie główne potrzeby po Twojej stronie nie są zaspokajane w tej relacji. Co czujesz w związku z tym i w jaki sposób na to reagujesz. Jak Twoje reakcje wpływają na drugą osobę i co się dzieje dalej. Innymi słowy, o co najczęściej masz pretensje i jakie Twoje potrzeby za tym stoją.

Podam schematyczny przykład dla pokazania zależności.

Kobieta nie czuje się bezpiecznie w relacji i stale boi się, że mąż przestanie ją kochać. Jest więc jej bardzo trudno poradzić sobie z okresowym brakiem jego zaangażowania, oddaleniem. Próbuje go kontrolować, przez co i tak skłonny do wycofania mąż oddala się jeszcze bardziej. Zwłaszcza po kłótniach. On czuje się kontrolowany, jego „męskość” jest zagrożona, ona staje się coraz bardziej zaborcza, a w głębi bezsilna. Z biegiem czasu jej kontrolowanie i jego wycofanie stają się głównym zarzewiem konfliktów.

Jeśli żona uświadomi sobie, że brak poczucia bezpieczeństwa to jej głębszy problem, a kontrola męża to szkodliwy sposób na dawanie sobie jego namiastki, może być w stanie skupić się na pracy nad swoim lękiem oraz lepszymi sposobami na upewnianie się co do uczuć męża. Jeśli kontrola zmaleje, mąż może mieć więcej oddechu i mniej potrzeb aby się wycofywać.

Mąż dla odmiany może samodzielnie uświadomić sobie, że ma problem z nadmierną bliskością, dusi się w niej, niepokoi go to i wtedy oddala się od żony. Może zauważyć, że kontrola żony pojawia się najczęściej, gdy on wprowadza w relację dystans. Może skupić się pracy nad własnym podejściem do bliskości w relacji i zmniejszyć lęk z nią związany. Może też w lepszy sposób komunikować żonie potrzebę dystansu i wypracować inne formy okazywania jej miłości.

Jeśli chociaż jedno z nich zmieni swoje zachowania, szczególnie w komunikacji z drugą osobą i nazywaniem swoich uczuć, druga osoba też coś zmieni. Jej obawy będę „mniej karmione”, co sprawi, że łatwiej jej będzie odejść od własnych konfiktogennych zachowań.

Gdzie szukać obszarów zmian?

Jak już wspominałam warto skupić się na swoich emocjach. Ona najczęściej są trafnym przewodnikiem.

Warto zadać sobie poniższe pytania:

  • Kiedy jest Ci najczęściej przykro w małżeństwie/związku? O co najczęściej się kłócicie?
  • Co wtedy czujesz?
  • Dlaczego akurat to czujesz? Czyli jakie Twoje ważne potrzeby/wartości nie są wtedy zaspokojone/zignorowane, o co walczysz?
  • Czego Ci brakuje, aby zaspokoić te potrzeby? Co musiałoby wyglądać inaczej?
  • W jaki inny sposób, niż kłótnią można to osiągnąć?

I druga strona… o nim/jej też pomyślmy:

  • Kiedy Twoja druga połówka najbardziej się złości? Jakie Twoje zachowania sprawiają jej/jemu najwięcej przykrości?
  • Jak wtedy ona/on reaguje?
  • Jakie jej/jego potrzeby nie są zaspokojone, że to budzi w niej/nim tak żywe uczucia?
  • Czego Twoim zdaniem, druga osoba potrzebuje, aby nie musieć tak reagować?
  • Co musiałoby się po Twojej stronie zmienić, aby ona/on odczuła/uł różnicę?
  • Jak mogliby na to zareagować? Czyli po czym poznałabyś/poznałbyś, że ich sytuacja się poprawia?
  • Co by to zmieniło dla Ciebie?

Odpowiedzi na powyższe pytania mogą posłużyć do określenia Waszych niezaspokojonych potrzeb w związku oraz pomóc odnaleźć inne sposoby ich zaspokajania, a to już pierwszy krok, aby zorientować się, co zmienić, aby lepiej się w relacji poczuć. Nawet, gdy druga strona jeszcze nie zaczęła się angażować w zmianę. Warto i drugą osobę zapytać o jej punkt widzenia.

Niechaj hasłem przewodnim będzie: „Jeśli robisz coś, co dla Was nie działa, przestań. Zrób coś innego, nawet jeśli wydaje Ci się to dziwne. Sprawdź co się zmienia. Jeśli coś działa, rób tego więcej!”

Kiedy SAMEMU warto udać się do specjalisty po pomoc w pracy nad małżeństwem/związkiem?

Jeśli nie wiesz za co się zabrać, masz poczucie tkwienia w ślepym zaułku, a dostępne pomysły i rozwiązania nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Jeśli czujesz frustrację i zniechęcenie i zaczynasz się obawiać, że długo tak nie pociągniesz, warto skorzystać z pomocy specjalisty. Wszelkie wsparcie, które można otrzymać, w tym od otoczenia i rodziny jest na wagę złota. Jednak psycholog/psychoterapeuta będzie mógł w kompleksowy sposób razem z Tobą przyjrzeć się Waszej sytuacji i pomóc stworzyć listę zmian, które większą szansę na wyjście z kryzysu.

Czyli jeśli czujesz, że skończyły Ci się pomysły, a te, które oferuje świat, nie wydają Ci się możliwe w Twojej sytuacji – warto udać się po pomoc. Być może to jest właśnie wskazówka: im mocniejsza jest dla Ciebie wiedza o tym, że w Twoim przypadku już nic się nie da zrobić, tym bardziej prawdopodobne, że potrzebujesz pomocy w spojrzeniu na Waszą relację od kogoś, kto stoi „z boku”.

Prawdopodobnie wciąż istnieją dla Ciebie i dla Was perspektywy, które na dziś nie są dla Ciebie widoczne. Warto do nich zajrzeć.

Kiedy udać się na terapię wspólnie?

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo terapia wspólna terapia ma sens wtedy, kiedy obie strony chcą, ale mogę podpowiedzieć pewne wskazówki:

  • Jeśli czujecie, że jest między Wami problem i obawiacie się, że to położy cień na Waszej relacji lub wręcz ją zniszczy.
  • Jeśli próbowaliście sobie poradzić ale efekty Was nie zadowalają, a wciąż na tyle Wam na sobie zależy, że nie chcecie tego zepsuć.
  • Jeśli oboje tego chcecie i macie w sobie gotowość do skorzystania z usług specjalisty.
  • Kiedy w jedna z osób pracuje nad sobą ale czuje, że potrzebuje przynajmniej wspólnej konsultacji aby popracować nad problemami.
  • Kiedy jednemu z partnerów bardzo na tym zależy.

Warto napomknąć też o pewnym micie, zgodnie z którym na terapię dla par chodzą małżeństwa z wieloletnim stażem, które mają kryzys, więc czymś wstydliwym jest, jeśli pomocy potrzebują młode pary, które dopiero uczą się być z sobą. To jest mit, do specjalisty chodzą też „młode pary/małżeństwa”, które są bardziej świadome i mają wysoką motywację, aby ich problemy nie zepsuły relacji.

Można na to spojrzeć tak: jeśli pójdą na terapię teraz, być może oszczędzą tego sobie w przyszłości? Być może nie nagromadzą się między nimi zranienia, które utrudnią późniejszą pracę? Zasobem takich par jest świeżość i często wciąż duże uczucie, które motywuje do pracy. A jeśli jedyną możliwą perspektywą jest rozstanie, to wciąż pewne dodatkowe możliwości na dalsze życie stoją otworem.

Jeśli więc doświadczacie kryzysu i czujecie się przytłoczeni lub „pod ścianą”, wciąż można poszukać nowych perspektyw i możliwości.

Ma sens szukanie ich samodzielnie. Jeśli obie strony są zaangażowane, ma sens poszukiwanie ich razem. Samo poczucie, że cokolwiek robi się z problemem często niesie już dla nas wartość.

*Dane z książki B.A. Stevens; E. Roediger; „Emocjonalne pułapki w związkach.


O autorze


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Wszystkie komentarze