Z biegiem lat trafia do mnie coraz więcej osób zmęczonych życiem w lęku i niepokoju. Wgląda na to, że problemy w tym obszarze stają się plagą naszych czasów i skutecznie obniżają zadowolenie z życia. W tak dynamicznie zmieniającym się świecie, o stabilne poczucie bezpieczeństwa coraz trudniej. Mamy więc mniej sił, aby zmagać się z wyzwaniami życia lub tych wyzwań robi się za dużo.
Jeśli obecnie odczuwasz lęk i niepokój, który Twoim zdaniem wykracza poza normę i zauważalnie utrudnia Ci normlane życie, lub obserwujesz to u bliskiej Ci osoby – zapraszam do artykułu. Postaram się przystępnie omówić problem i przedstawić możliwe sposoby działania.
Czym się różni lęk, strach i niepokój?
W największym uogólnieniu, lęk, strach i niepokój to stany alarmowe związane z odczuwaniem zagrożenia. To informacja, że nie jest bezpiecznie. Jakąś rzecz, osobę, sytuację, wizję, przypuszczenie itp. traktujemy jako coś, co zadziała na nas negatywnie i doprowadzi do szkody. Więc stan alarmowy ma aktywować przeciwdziałanie zagrożeniu. Doprowadzić do poradzenia sobie.
Niepokój to emocja, którą trudno konkretnie zdefiniować. Mówiąc o niepokoju mamy na myśli rodzaj przykrego do zniesienia napięcia psychicznego, związanego z poczuciem zagrożenia. To jest to, co czujemy, kiedy nie jest bezpiecznie.
Strach to instynktowna reakcja na zagrożenie, które potrafimy rozpoznać, przy czym zagrożenie to jest realne. Więc występuje w obliczu realnych zagrożeń. Np. to jest to, co czujemy, kiedy biegnie na nas duży i zły pies, nasz samochód wpada w poślizg lub znajomy dla kawału wyskakuje z hałasem zza zakrętu, a do nas jeszcze nie dotarło, że to kolega.
Lęk jest reakcją na zagrożenie, którego nie potrafimy rozpoznać lub które jest irracjonalne – tak naprawdę nic się w tym momencie nie dzieje. Np. lęk przed ciasnym miejscem, jedzeniem, byciem „odrzuconym” przez bliskich itp. Lęk związany jest z silnym odczuciem niepokoju i doznaniami z ciała. Te doznania to np. przyspieszone bicie serca, częsty i płytki oddech, blednięcie, ból brzucha, bliskość omdlenia itp. Czasem możemy być świadomi jedynie objawów cielesnych, a niepokój rozumieć jako skutek tych objawów. Zdarza się, że po wykluczeniu różnych chorób somatycznych dochodzi do rozpoznania: coś, co braliśmy za przejaw groźnej choroby jest w istocie napadem lęku. W takich sytuacjach ogólne wyniki badań są dobre, a jednak objawy „choroby” się utrzymują.
Ponieważ nie każde zagrożenie w naszym świecie ma swoją „fizyczną” przyczynę, na zagrożenia bardziej „abstrakcyjne” reagujemy lękiem (np. zagrożenie utraty statusu/pozycji, pieniędzy, relacji itp.).
Różnimy się między sobą „podatnością” do odczuwania strachu, lęku i niepokoju. Te różnice widoczne są już u małych dzieci, zaznacza się wpływ genów (praca układu nerwowego, temperament, ryzyko rozwoju zaburzeń lękowych) i wczesnych warunków życia. W dalszym rozwoju, różnice między nami mogą nasilać się lub odwrotnie zmniejszać, w wyniku wychowania (nauczone sposoby radzenia sobie z lękiem i niepokojem, ogólnie z emocjami i wyzwaniami, poglądy i wartości związane ze światem itp.). Ważną rolę odgrywają też warunki życiowe: dawne, obecne i przewidywane (wyzwania życiowe, wsparcie otoczenia, doświadczenia itp.).
Podsumowując, to że ktoś ma większa predyspozycje do odczuwania lęku i niepokoju nie oznacza, że jest skazany na zaburzenia lękowe lub nic na nie nie poradzi. I odwrotnie, osoba bez takich predyspozycji może zmagać się z lękiem i niepokojem, w wyniku trudnych i/lub długotrwałych doświadczeń.
Przykłady zaburzeń lękowych.
Strach, niepokój i lęk do pewnego stopnia są normalną częścią życia i każdy z nas regularnie je odczuwa. Bywa jednak tak, że lęku jest zdecydowanie za dużo. I takie okresy w życiu pojawiają się u każdego. Kiedy lęk i niepokój z czasem nie słabną, za to przybierają wyjątkowo uciążliwą i chroniczną formę, skutecznie obniżając jakość życia, mówimy o zaburzeniach lękowych.
Zaburzenia lękowe, to stany utrzymujących się przez dłuższy czas nasilonych napadów lęku i niepokoju lub ich długotrwałe i niedające się „wyłączyć” występowanie. Lęk i niepokój są nieadekwatne do sytuacji i mocno utrudniają życie. Przykładem silnych i skrajnych zaburzeń lękowych są ataki paniki.
Ataki paniki to „nagłe” i bardzo silne stany odczuwania lęku i niepokoju z silnie dokuczliwymi doznaniami z ciała, wśród których można wymienić duszność, zatykanie „gardła” (dławienie się), bóle z klatki piersiowej (jak przy zawale) i wiele innych. W umyśle panuje dezorientacja, utrudniony dostęp do myśli, problem z utrzymaniem świadomości i kontaktu z otoczeniem. Jest to doświadczenie związane z silnym cierpieniem, które chwilowo lub trwale uniemożliwia sprawne funkcjonowanie. Osoba boi się korzystać z życia, aby nie przytrafił jej się następny atak paniki.
Inna forma zaburzeń lękowych, nazywana lękiem uogólnionym, to przewlekły stan nadmiernego wewnętrznego niepokoju, źródeł którego nie znamy, a który co chwilę objawia się w kolejnych sytuacjach życiowych. Ten wewnętrzny niepokój co chwile „wypływa, więc zaczynamy nadmiernie przejmować się czymś, czym przejmować się nie ma sensu lub jest wręcz szkodliwe, ale nie potrafimy przestać się lękać. Do lęku dochodzi lęk przed lękiem i błędne koło toczy się dalej.
Czasem zaburzenia lękowe przybierają postać konkretnych fobii jak np. lęku przed pójściem do szkoły, do pracy, przed otwartą przestrzenią lub odwrotnie, przed ciasnotą. Najczęściej jest związany z przekonaniami i oczekiwaniami, że stanie nam się w tym miejscu coś bardzo złego. Zbliżanie się do przedmiotu fobii powiększa w nas lęk i niepokój. Najczęściej robimy wszystko, aby uniknąć tych miejsc/okoliczności/rzeczy.
Jeszcze inny przykład przykład (z długiej listy) dotyczy sytuacji, w których rozwijają się w nas trudne do odkręcenia spirale myśli i/lub zachowań. Chociaż zajmowanie się tymi myślami i/lub zachowaniami sprawia nam cierpienie, powstrzymywanie się od nich powoduje silny wzrost lęku i niepokoju. Powstają wyjątkowo uciążliwe natręctwa, które znacząco utrudniają zadowolenie z życia. Przykładowo, ktoś nie wyjdzie z domu, zanim nie sprawdzi wszystkich zaworów, kurków, klamek, okien itp. po czym dręczy go niepokój, czy sprawdził wszystko wystarczająco dokładnie. Powtarza więc czynność od nowa. I tak w kółko. Wychodzenie z domu staje się udręką i olbrzymim wysiłkiem. Coś takiego nazywamy zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi, a ich podstawową składową stanowi lęk.
Lęk i niepokój często towarzyszą innym problemom, np. związanym z zaburzeniami nastroju, szczególnie w przypadku depresji. Mogą też, poprzez cierpienie z nimi związane, przyczyniać się do jej rozwoju lub pogłębienia.
***
Mechanizmy związane ze strachem/lękiem i niepokojem mają wielkie znaczenie dla naszego przetrwania i jeśli tylko dotyczą faktycznego lub przemijającego zagrożenia – mają głęboki sens. Jest zagrożenie – trzeba uciekać, nieruchomieć lub atakować, a lęk i niepokój to inicjują.
Jeśli w życiu nadmierną wagę przypiszemy do czegoś, co aż takie zagrażające nie jest, lęk przestaje być adekwatny. Ponieważ jednak nie wiemy, że zagrożenie jest przez nas wyolbrzymione, nie potrafimy inaczej do tego podejść. Wpadamy w błędne koła prób uchronienia się przed lękiem lub „przeczekania go”, zaduszenia. Dosyć często skutkuje to dalszym rozwojem zaburzeń lękowych.
Po czym poznać, że tego lęku i niepokoju jest za dużo?
Podrzucam garść pomocniczych pytań, które pomogą zastanowić się nad skalą odczuwanego lęku i niepokoju. Nie zastąpią one rozmowy z bliskimi czy ze specjalistą, ale mogą okazać się pomocne jako punkt wyjścia w podejmowaniu decyzji, co ze sobą zrobić.
Jako pierwszy krok trzeba określić, kiedy lęk/niepokój się pojawia? W jakich sytuacjach, porach dnia itp.
Po czym poznaję, że to lęk/niepokój? Czyli jakie są moje objawy?
W najtrudniejszych momentach, na skali odczuwania lęku, od 1 do 10, gdzie jeden to najsłabiej odczuwany lęk/niepokój, a 10 to ekstremum – jak silny lęk odczuwam?
Zastanawiając się nad konkretnymi sytuacjami, w których odczuwam lęk/niepokój, czy to, co czuję, jest adekwatne? Inaczej, ile na tej skali powinienem/powinnam mieć, aby mieć poczucie, że to jest adekwatne do sytuacji?
Czy uważam, że moje obecne sposoby radzenia sobie z lękiem/niepokojem są wystarczająco skuteczne?
Ile na skali lęku/niepokoju, od 1 do 10, daliby mi moi bliscy? Przy czym 1 oznacza najmniejszy postrzegany przez nich lęk/niepokój, a 10 największy?
Co oni takiego mogą widzieć, co by im powiedziało, aby mi tyle „punktów” dać? (Nie trzeba dosłownie pytać bliskich, chociaż warto. Można odnieść się do własnej wiedzy o ich perspektywach).
Na skali problemów w osiąganiu spokoju, od 1 do 10, jak trudno jest mi zbudować spokój, biorąc pod uwagę obecne warunki życia? 1 oznacza najmniejsze problemy w osiąganiu spokoju, a 10 największe.
Jak uważam, ile na tej skali w moich obecnych warunkach życia, powinienem/powinnam mieć?
W skali od 1 do 10, jak bardzo lęk i niepokój obciążają moje życie? 1 oznacza najmniejsze możliwe obciążenie, 10 największe?
W skali od 1 do 10, jak bardzo lęk i niepokój ograniczają moje życie? 1 oznacza najmniejsze możliwe ograniczenie, 10 największe?
Jakie są te ograniczenia?
Jak ocenić odpowiedzi?
Im więcej „punktów” otrzymanych, tym więcej lęku i niepokoju. Tym mniej spokoju w życiu. Sam wynik nie mówi za wiele, ale jeśli rozważymy go pod kątem tego, co się dzieje w życiu, mamy dwie opcje:
Opcja pierwsza: warunki życia są skrajnie stresujące i to nad nimi trzeba pracować, gdyż przebywanie w nich na dłuższą metę zrujnuje nas psychicznie i fizycznie.
Opcja druga: lęku/niepokoju jest za dużo jak na okoliczności i to właśnie nimi (lękiem) trzeba się zająć. Coś w schematach myśli/emocji/zachowań sprawia, że czujemy się stale/okresowo ale silnie zagrożeni, a nawyki myślowo-emocjonalne (spirale myśli, zachowań) dominują nad rozsądkiem.
Gdzie jest wartość graniczna? Kiedy warto podjąć pracę nad lękiem/niepokojem?
Kiedy widzimy, że nie dość, że lęku/niepokoju jest zdecydowanie za dużo, to obciążenia i ograniczenia życiowe stają się nieakceptowalne. Zarówno dla nas jak i dla naszych bliskich.
Nie ma uniwersalnej metody na poradzenie sobie z nadmiernym lękiem/niepokojem lub zaburzeniami lękowymi. Dla jednych rozwiązaniem będzie praca nad dostrzeganiem i chronieniem własnych granic, aby ich naruszanie przestało być „zagrażające”, dla innych praca nad technikami kontrolowania spirali myślowych i regulacji napięcia w ciele, jeszcze inni pomoc odnajdą w wydostaniu się z toksycznej sytuacji. Jeszcze inni w uldze po poradzeniu sobie z beznadzieją i własną „wadliwością”. Będę te przyczyny i sposoby w miarę możliwości opisywać w dalszych artykułach.
Gdzie sięgnąć po pomoc?
Czasem najlepszym możliwym rozwiązaniem jest skorzystanie z pomocy farmakoterapii. Mamy możliwość brania leków, które pomagają poradzić sobie z lękiem chronicznym lub doraźnym. Jeśli podłożem lęku jest depresja, leki poprawiające nastrój też pomogą osłabić lęk. Lekarz psychiatra pomoże dobrać najlepszą formę oddziaływań. Takie rozwiązanie przydatne jest w sytuacjach, w których jesteśmy już bardzo zmęczeni zmaganiem się z lękiem i brak nam sił do postawienia pierwszych kroków. Lub kiedy lęk jest wyjątkowo uciążliwy i znów – nie ma jak zacząć.
Jeśli czujesz, że zupełnie nie masz siły zmagać się z lękiem i niepokojem, a otworzenie się przed specjalistą graniczy z cudem, zachęcam rozważyć lekarza psychiatrę.
Czasem taka farmakologiczna przerwa od lęku/niepokoju robi „robotę” i dalej potrafimy już pójść sami. Zwłaszcza z życzliwym wsparciem bliskich. Dzięki temu odzyskamy dostęp do skutecznych sposobów radzenia sobie (które mieliśmy, ale utraciliśmy) lub doczekamy, aż okoliczności życiowe ulegną zmianie.
Ważne aby korzystając z farmakoterapii wiedzieć już, gdzie tkwi problem i podjąć w tym kierunku pracę. Jeśli przyczyna nadmiernego lęku/niepokoju nie zostanie usunięta/zaopatrzona, po odstawieniu leków objawy najprawdopodobniej wrócą.
Nasi bliscy mogą stać się bardzo cennym zasobem! Grunt przełamać barierę i otworzyć się na innych. Prawdopodobnie lęk i niepokój odczuwa więcej osób, niż myślisz. A może opór w mówieniu o tym jest częścią problemu?
Jeśli jednak nasze sposoby radzenia sobie z lękiem nie są wystarczające lub mamy poczucie, że utknęliśmy w danych okolicznościach życiowych, najlepszym możliwym rozwiązaniem będzie skorzystanie pomocy psychologa, psychoterapeuty. Specjalista pomoże rozpoznać, co jest przyczyną naszego „poczucia zagrożenia” i podpowie, jak zbudować bardziej skuteczne rozwiązania oraz wesprze nas w tym trudnym zadaniu. Jako osoba spoza środowiska, może spojrzeć na problem „z boku” i pokazać inne, na dziś niedostrzegalne perspektywy.