Kryzys w związku? A może przejściowe problemy? Skąd mam to wiedzieć? Czy da się coś z tym zrobić? Jak zabrać się do podejmowania decyzji, skoro w głowie mam straszny chaos? Tym razem chciałabym skupić się na przydatnych technikach, jak „ostudzić głowę” i uporządkować myśli, aby sensownie zastanowić się, co zrobić z relacją, w której coś przestało grać.
Trudności w relacji to nic złego
Kryzys w relacji może się przydarzyć każdemu i nic w tym złego. Żyjąc zmieniamy się my, zmienia się partner/ka i nasza sytuacja życiowa. Pewne utarte reguły zachowania przestają działać, odkryliśmy coś w drugiej osobie, o czym wcześniej nie widzieliśmy, lub nasz jednak związek nie zaspokajał różnych potrzeb, których nie da się dłużej tłumić. W każdym razie coś się między nami zmieniło i na tę zmianę możemy zareagować przejściowymi problemami lub silnym kryzysem. O tym, jak powstają kryzysy (dlaczego?), skupiam się w innym wpisie, dostępnym tutaj.
Kluczową kwestią jest nie to, czy kryzys wystąpi, lecz to, co z nim zrobimy. Ale jak odnaleźć się w chaosie myśli i emocji? Jak to nazwać? Co zrobić aby być w stanie sensownie przemyśleć sprawę? Niby proste pytania ale ten, kto ma na koncie problemy w związku, ten wie jak trudno jest zdobyć się na obiektywność, a decyzje podjęte pod wpływem silnych lecz przemijających emocji nie zawsze są słuszne.
Jak w tych wszystkich emocjach zaczerpnąć powietrza?
Kiedy w głowie wirują różne myśli, żadna nie zagnieżdża się w nas na dłużej. Kiedy buzują w nas emocje od złości i rozczarowania, przez lęk po żal za tym co było, trudno jest podjąć w miarę obiektywną decyzję odnośnie swojego związku. Jeśli kryzys jest silny, partner/ka również mogą nie być skorzy do spokojnej rozmowy. Wśród wzajemnego obwiniania się i roszczeń trudno o dialog. Na szczęście istnieją sprawdzone sposoby, aby wynurzyć się ponad silne emocje i spróbować spojrzeć na swoją relację z „góry”, to znaczy z takiego poziomu, gdzie możliwy jest mniejszy lub większy obiektywizm. W tym celu popracujemy nad skupieniem się na tym, co nam służy i wybiciu się z tego, co utrwala chaos.
Krok pierwszy. Przeskocz silne negatywne emocje
Masz pełne prawo czuć do niego/niej złość, rozczarowanie, żal, pretensje i zwątpienie. Oraz wszystko to, co czujesz. Zastanów się jednak, czy te emocje ułatwiają podjęcie sensownych działań? Zostaw te uczucia na chwilę i zastanów się razem ze mną:
- jaki jest Twój cel? Większość moich klientów ostatecznie twierdzi, że pragnie dla siebie życia, w którym są bardziej szczęśliwi. A jak jest u Ciebie?
- czy emocje, które czujesz pozwalają Ci na zbliżenie się do Twojego celu?
- czy jesteś przekonany/na, że to, co teraz myślisz o Waszej relacji i odpowiedzialności za jej stan jest sprawiedliwe? Czy Twój partner/ka powiedzieliby to samo? Jeśli nie, to czy jest możliwe, że Ty masz rację w 100%, a on/ona całkowicie się myli?
- czy bywają u Ciebie momenty, gdy te silne emocje jakby trochę gasną, a Tobie myśli się jaśniej? Kiedy ostatnio był taki moment?
Zostaw to i pomyśl o czymś bardzo ważnym
Jeśli zostawisz na chwilę te emocje i myśli, które siedzą teraz w Tobie, być może łatwiej będzie Ci trochę się od nich odciążyć i zyskać spojrzenie „z góry”. Jak to zrobić? Skupić się na jakiś czas na tym, co budzi przyjemne emocje.
Ciężko jest czuć jednocześnie życzliwość i niechęć. Emocje wolą grupować się w „wiązanki” o podobnym nacechowaniu (nazwijmy to pozytywnym i negatywnym). Za emocjami nadciągają pasujące myśli. I odwrotnie, za konkretnymi myślami nadciągają pasujące emocje. Przecież naprawdę trudno jest czuć radość myśląc o znienawidzonej teściowej lub smucić się intensywnie wspominając radosne chwile. Jak już się człowiek szczerze uśmiechnie, to trudno o wzrost złości. Wykorzystajmy to.
Więc mam teraz do Ciebie pytania-petardy, często stosowane na samym początku terapii par:
- Jak się z nim/nią poznaliście?
- Co Ci się w nim/niej spodobało?
- Jak się w sobie zakochaliście?
- W czym zawierało się to „wow!” między Wami?
STOP. Nie czytaj dalej zanim nie opowiesz mi w myślach całej historii o początku Waszej miłości. Wczuj się w te wspomnienia. Odłóż na chwilę to, co złe. Zniknij na tu i teraz. Wróć tam i zastanów się, jak to między wami było. Nie spiesz się, bo naprawdę warto włączyć chwilowy „reset”.
Krok drugi. Wykorzystajmy „echo” tamtych emocji…
- A kiedy było między Wami dobrze… czy Ty zachowywałeś/łaś się inaczej względem swojego partnera niż teraz?
- Jak myślisz, jak wiele tego, co obecne jest złe w nim/niej wnika z braku/małej życzliwości z Twojej strony? Zanim odpowiesz, spójrz na swoją związek „z góry”, jakbyś obserwował/ła Was krążących po pokoju z wysokości sufitu.
A jeśli już mowa o życzliwości…
- Gdy tak patrzysz na nią/niego z góry, to co dobrego wciąż udaje Ci się w nim/niej zauważyć? Poza całymi podziałami, czy mówimy o człowieku, który zasługuje na ciężkie więzienie? Czy jednak jest w nim jakiś okruch tego, co dobre?
Jeśli to pytanie wydaje Ci się trudne, zapytam o to inaczej. Fakt, drastycznie, lecz uważam, że dla dobra sprawy ma to sens. Wyobraź więc sobie, że Twój partner/ka zapada na gwałtownie postępującą chorobę, której nie da się wyleczyć. Przed Wami nieunikniony „koniec związku”.
- Czy czujesz, że jesteś w stanie zdobyć się na rozmowę z nim/nią?
- Jesteś w stanie pocieszyć chorego/chorą i powiedzieć mu, co między Wami było dobrze?
- Czy jest cokolwiek, za co jesteś w stanie, mu/jej podziękować?
Im więcej wymienisz, tym bardziej obiektywny/na będziesz, bo wychodzisz spojrzeniem „poza własne zranienie”. Nie chodzi mi o to, by zaprzeczyć temu, co Cię w tej relacji boli, lecz o wskazanie, że dobro potrafi występować w człowieku obok złego. Nie sposób oceniać człowieka i swojej z nim relacji tylko po wybranych cechach, jeśli chcemy podjąć rozsądną decyzję. Więc poza tym, co boli, warto poszukać tego, co dobre.
Krok trzeci. Zerknij na siebie
Czy jeśli zapytam Cię, co Ty wkładasz dobrego do tego związku, będziesz mieć problem z odpowiedzią? Ludzie zwykle potrafią długo wymieniać to, co robią dla wspólnego dobra (i za co czują się niedoceniani). Czasami nieco więcej namysłu przysparza pytanie o to, co w ramach związku robi się źle. A uznanie „swojego kawałka tortu” znacznie ułatwi bardziej obiektywne podejście do tematu.
- Więc pytam Cię, czy są jakieś obszary/zachowania z Twojej strony, z których nie jesteś dumny/na?
- Jakie myśli i emocje te zachowania mogły spowodować u Twojego partnera?
- Czy jakiej jego/jej zachowania mogły być efektem Twojego postępowania, które nie było najlepsze?
Powyższa część miała zachęcić Cię do refleksji nad swoim udziałem w obecnym kryzysie oraz uświadomieniu sobie, że w nim/niej obok tego, co złe, wciąż może sąsiadować coś pozytywnego, co ma dla Ciebie wartość.
Krok czwarty. Co musiałoby się stać….
Moi klienci, często potrzebują trochę czasu, aby na tyle „opaść z emocji”, aby móc zastanowić się nad dalszymi decyzjami odnośnie związku. Niemniej, przychodzą do mnie z dobrze rozbudowanym opisem tego, co im w tej relacji przeszkadza. To ważne, aby przemyśleć ten temat, jednak dla podjęcia sensownych decyzji warto zastanowić się nie nad tym, co było/jest, lecz nad Waszą przyszłością. Więc zadam Ci teraz ostanie już pytanie, moim zdaniem najważniejsze w tym wpisie:
- Co musiałoby by się stać, abyś stwierdził/ła, że warto o ten związek walczyć?
Jeśli jesteś w stanie zabrać się do odpowiedzi na to pytanie oraz czujesz, że Twoje emocje opadły, zapraszam Cię do następnego wpisu, w którym skupiam się na tym, jak podjąć dalsze decyzje względem relacji, dostępnego tutaj.